Po weekendzie
Weekend niestety ma to do siebie, że bardzo szybko mija... A nasz był wyjątkowo rozrywkowo-(niestety)wypadkowy. Jak już niedawno wspominałam Aga pięknie samodzielnie chodzi. Wiąże to się jednak z tym, że przeżywając bunt wieku szkolnego, niezbyt chętnie chodzi za rękę i ogólnie niezbyt chętnie słucha osoby, która akurat z nią idzie. Często jest tak, że ja w jedną stronę, Aga w drugą; ja schodzę po schodach, a ona nagle zaczyna wchodzić (wracając się tym samym w miejsce, z którego jeszcze przed chwilą schodziła); ja zatrzymuję się na chwilę, bo np. ręka mi zdrętwiała od ciężkich siatek, a Aga z nagłym przyspieszeniem rusza do przodu. Gdyby tak widział nas ktoś, kto nas nie zna i nie wie, że Aga ma wiernego towarzysza Retta, jest w stanie pomyśleć, że jestem wyrodną matką, a Aga zaraz się zabije. Bo też chód Agaty jest co najmniej dziwny, jeśli nie nawet komiczny. Aga ogólnie jest bardzo "giętka" (fachowo chyba powinnam powiedzieć, że wiotka), więc podczas spaceru (bądź sprintu, kiedy tylko na chwilę ja się zatrzymam) jej nogi dziwnie się zginają, ręce wymachują tak bardzo, że mogą spokojnie wylądować za głową, a całe ciało układa się w kszałt przypominający chińską literę.
Ale wracając do części "(niestety)wypadkowej" tego weekendu... W sobotę wróciłyśmy z zakupów i Aga po prostu wykorzystała fakt, że i ja, i moja siostra idziemy obładowane zakupami jak muły i postanowiła rozpocząć codzienną gimnastykę. I gdy tak wywijała łapkami i ćwiczyła skłony, wlazła przypadkowo w pobliską dziurę i wyrżnęła jak długa pod naszymi balkonami. Szczęście w nieszczęściu, że bólu to ta moja Aga nie czuje zbytnio, więc też nie zaczęła się drzeć jak opętana (a domyślam się, że każde inne zdrowe dziecko w tej sytuacji dostałoby histerii). Szybko ją pozbierałyśmy, opatrzyłyśmy plastrem, który zaradna ciotka zawsze nosi w torebce i z uśmiechem na twarzy wróciłyśmy do domu. W domu już babcia nas poratowała i założyła Adze specjalnie plasterki zastępujące szwy i broda była niemal jak nowa.
Natomiast wczoraj był dzień bardziej rozrywkowy. Wybrałyśmy się na Twinpigs Country Festival, a dokładniej na koncert Dean'a Collinsa :)) A jako że nie byłyśmy same, to na pamiątkę Aga ma przepiękne zdjęcia zrobione przez Wujka Pawła i zapas jajek niespodzianek od Cioci Pauliny :D Było rewelacyjnie!! Aga szalała, była zachwycona muzyką i tańczącymi kowbojami i kowbojkami:)) Specjalnie ustawiała się do zdjęć i upominała wujka, gdy akurat nią nie był zainteresowany (sama nawet coś tam próbowała poprzestawiać w aparacie - dobrze, że nie usunęła wszystkich zdjęć!!). Pochłonęła swojego loda, a potem sępiła od ciotki tak skutecznie, że na końcu wyrwała jej resztę wafelka :) I przez cały ten czas była na nogach!! (wózek ciągle stoi schowany w piwnicy) Do domu wróciła wykończona, ale tak pozytywnie. Usnęła niemal natychmiast i spała jak zabita do rana.
Więcej zdjęć z wczorajszego wypadu jest w naszej galerii (tutaj)- sukcesywnie będziemy dodawać wysępione od Pawła kolejne zdjęcia :))