Gorset

 



Rozpoczęliśmy Nowy Rok. Wszystkim życzymy dużo zdrowia, cierpliwości i uśmiechu - mimo wszystko!

30. grudnia Agula odebrała swój pierwszy gorset. Jak ja, mama, bałam się tego dnia!! Zapobiegawczo zostałam w domu. Jestem zbyt emocjonalna i bałam się, że jak tylko Aga wyczuje moje przerażenie, zacznie swoje jęcznie, warczenie i już nic nie zrobimy. Pojechała z tatą na wycieczkę do Tarnowskich Gór. Mimo okropnej pogody, humor jej nie opuszczał. I to przez cały czas! Przymiarki (bo nie była to jedna przymiarka, tylko kilkukrotne zakładanie/ściągnie/czekanie!) trwały ponad dwie godziny, a ona nadal się uśmiechała. I taka wróciła do domu - zmęczona (o 18:00 spała już bardzo głęboko), ale uśmiechnięta.
Moja pierwsza reakcja, gdy to zobaczyłam? Przerażenie! Jak ja to założę? Czy ją to nie boli? Czy jej nie uciska? Komunikację mamy utrudnioną, więc musimy obserwować, czy gdzieś nie pojawiają się obtarcia. Aga natomiast bardzo wyraźnie warczeniem daje znać, że jej się ta zbroja niezbyt podoba. Na razie nie potrafi w niej sama chodzić - nagle wyprostowana przekrzywia się w drugą stronę i nie potrafi utrzymać równowagi. Z siedzeniem też dosyć kiepsko. Ratujemy się leżeniem. I to wychodzi jej idealnie - oczywiście wspomagane bajkami. Esme i Roy skutecznie zniechęcają ją do próby wstawania. 
Nie potrafię jej tego jeszcze założyć, więc tutaj wykazuje się tata - zresztą to on z pierwszej ręki najlepiej wie, jak to zrobić. Potrafię za to gorset ściągnąć i to naprawdę bardzo szybko - tym szybciej, im głośniej Aga warczy i sama go rozpina ;)