17...
W ubiegłą sobotę Agula skończyła 17 lat. Kosmos. Niemożliwe. W sumie do dzisiaj nie wierzę, że za rok Agulina skończy magiczne 18 lat. Nadal jest moim małym pompeluszkiem, najpiękniejszym prezentem-niespodzianką. Moja mała córeczka - przecież już nie tak mała. W tym roku jednak nie ma żadnych "gdyby", nie ma porównywania do zdrowych rówieśników. W tym roku było świętowanie trochę ze łzami w tle. Z wściekłością na Retta, trochę na niesprawiedliwość, trochę "dlaczego". Ale to wszystko bez niej- w ciemnej sypialni, w której Mąż też milczy i pozwala mi po swojemu ze wszystkim się oswoić, w drodze powrotnej z kolejnej wizyty lekarskiej, kiedy nie mam siły rozmawiać przytłoczona kolejnymi informacjami, w "rozmowie" przez smarki na ramionach dwóch osób, które są obok i niesamowicie wspierają. Z Agą natomiast świętujemy codziennie, z uśmiechem, z tuleniem, z głasianiem. Cieszymy się wszystkim, każdą najmniejszą pierdołą, każdym dniem razem. Aga świętowała, jak zw